Truyen2U.Top - Tên miền mới của Truyen2U.Net. Hãy sử dụng ứng dụng 1.1.1.1 để đọc truyện nhé!

chapitre deux

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Może mnie zatkało, może, ale to tylko może poczułam jak zaczynają mnie piec policzki. Bardzo cieszyłam się, że było ciemno i ewentualnych rumieńców nie było widać. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że ci przypadkowo napotkani mężczyźni nie byli po prostu piekielnie przystojni. Na moje mało precyzyjne oko byli zaledwie parę lat starsi od nas. A co najważniejsze – chyba przypadkiem przerwałyśmy im jakąś rozmowę, bo wyglądali na mocno zdezorientowanych takim obrotem spraw.

— Cześć, znacie jakąś przyjemną miejscówkę? — zaczęłam. Wciąż nie jestem pewna jakim cudem udało mi się wtedy coś z siebie wykrztusić.
— Szukamy czegoś spokojnego, nie baru. — sprecyzowała Olga. Kątem oka wywnioskowałam, że jest w nie mniejszym szoku niż ja.

   Chwilę czekałyśmy na odpowiedź, a co za tym idzie w mojej głowie jak zwykle powstało milion niepotrzebnych oraz bezsensownych scenariuszy.

— Tak, czemu nie? — odpowiedział chłopak o jaśniejszych włosach niż jego kompan. — Jestem Harry. Harry Styles. — uśmiechnął się szarmancko, choć od razu można było zauważyć, że uśmiechem tym obdarował Olgę bardziej ode mnie. Zaśmiałam się w duchu, przypominając sobie, jak parę lat temu myślałyśmy o podobnych scenariuszach, jednakże z popularnymi aktorami i muzykami w rolach głównych — A to Timothée Chalamet.
— Olga jestem, a to Zosia. — mówiąc to wskazała na mnie.
— Miło poznać. — odparł Harry, po czym szturchnął łokciem chłopaka stojącego obok, który za wszelką cenę próbował znaleźć jakiś punkt zaczepienia wzrokiem. Wydało mi się to dość dziwne, jednakże teraz miałam inne sprawy do obmyślenia. Chociażby to w jaki sposób będę truć Oldze o tym jak bardzo do siebie pasują z Harrym.

Harry i Timmie (tak zaczęłam go nazywać w myślach, odkąd stwierdziłam, że jego imię jest zdecydowanie za długie) pokazali nam zdecydowanie więcej niż tylko jedną kawiarnię. Oczywiście na początku miałyśmy szansę wypić szklankę lub dwie wody, jednak wkrótce okazało się, że chłopcy mieli zdecydowanie większe plany.
Na początku pokazali nam centrum, ale w taki sposób, w jaki żaden przewodnik nie przedstawiłby tego miasta. Było widać, że mieszkają tu dłuższą chwilę. Nawet Timothée, którego przez moment miałam za niemowę (przyrzekam!), wielokrotnie odzywał się, mówiąc o zabytkowych budowlach. A w jego głosie było czuć coś w rodzaju pasji. Stwierdziłam, że musi lubić sztukę.
Dalszą trasę pokonaliśmy przepięknym granatowym Mustangiem, który należał do Timothée'go. Harry oczywiście nie zapomniał dopowiedzieć, że również posiada swoje auto, a mówił to nie odrywając swych oczu od Olgi. Ani ja, ani Timmo nie pozostawiliśmy tej sytuacji bez cichego chichotu.
Na początku miałyśmy pewne wahania czy wsiadać razem z nimi do auta, jednakże stwierdziłyśmy, że w okolicy było za dużo świadków, więc teoretyczne porwanie nie miałoby prawa bytu.
I zdecydowanie nie żałowałyśmy tej decyzji. Czy może być coś lepszego niż przyspieszone zwiedzanie z pewnym przeuroczym brunetem za kierownicą, podczas gdy na niebie widnieje niezliczona ilość gwiazd? Nie zapominając o pewnej dwójce, która śmiała się i żartowała na tylnym siedzeniu. To raczej nie przypadek, że za każdym razem jak się odwracałam widziałam, jakie spojrzenia puszcza Harry w kierunku Olgi, prawda?

   Warkot silnika wciąż był słyszalny na ulicach Los Angeles. W kabinie zrobiło się ciszej, zupełnie tak jakby hałaśliwa dwójka zasnęła, co po moim niezbyt wnikliwym śledztwie zostało potwierdzone.
   Zadecydowałam, że chyba czas wracać i pokazałam Timmothée'mu drogę prowadzącą do naszej miejscowości. Oboje byliśmy mocno zmęczeni, dlatego też nie rozmawialiśmy zbyt dużo. Pozwoliłam mu skupić się na drodze, mimo że sama nie miałam zamiaru zasypiać. Lekko pogłośniłam dotychczasowo grające gdzieś w tle radio.

Ooh, I know once you come to California
You will never look back
Ooh, just a little bit can make you wonder
You got it in

   Lekko uśmiechnęłam się, słysząc tekst jednej z moich ulubionych piosenek. W tym momencie była aż nadto dotycząca mojej sytuacji.
   Przez całą drogę miałam wrażenie, że Timothée czasami się do mnie odwraca, jednakże uznałam to za fanaberie i przewidzenia mojego zmęczonego umysłu.

                 —————————————————

   Już zaczęłam odpływać, ale oprzytomniałam, gdy tylko poczułam delikatne szturchnięcie w ramię. Na początku byłam lekko zdezorientowana, lecz wkrótce przypomniałam sobie co się stało i w jakiej sytuacji się obecnie znajduję. Pierwsze co zrobiłam to zerknęłam na zegarek, godzina mnie przeraziła. Jestem martwa – przemknęło gdzieś z tyłu głowy.
   Jednak szybko przekonałam się, że to nie był mój największy problem w tej chwili. Szybko wyjrzałam za okno i spostrzegłam, że stoimy na stacji benzynowej, jednakże to nie była ta, która była nieopodal mojego domu. Nigdzie nie było napisu „Bus Stop", dlatego też popatrzyłam się pytająco na Timothée'go.

— Chyba się zgubiliśmy. — odpowiedział półszeptem, ponieważ nasza urocza parka wciąż cicho pochrapywała na tylnym siedzeniu. Ach, będzie co opowiadać później.
— Jesteś pewien? — spojrzałam na niego błagającym wzrokiem, jednak ten odpowiedział mi skinieniem głowy na „tak".
   Przełknęłam głośno ślinę i bez słowa wyszłam z auta w poszukiwaniu telefonu. Kiedy tylko takowy znalazłam, wrzuciłam monetę i wybrałam odpowiedni numer. Po paru sygnałach odebrał mój ojciec. Miałam szczęście, bo on takie sytuacje traktował z mocnym przymrużeniem oka. Gdyby to była moja mama to na pewno usłyszałabym długi wykład o swojej nieodpowiedzialności.
   Rozłączyłam się i wróciłam do auta, przy którym czekał już na mnie Chalamet.
— Przeczekajmy może noc tutaj, rano będzie lepsza widoczność. — zasugerował, na co ja przystanęłam. Może przekonał mnie jego uspokajający ton głosu, a może zmęczenie, które zabraniało mi trzymać oczy otwarte na zbyt długo.

   Prze parkowaliśmy auto w mniej widoczne, a co za tym idzie bezpieczniejsze miejsce i również położyliśmy się spać.

Och, a to miał być tak spokojny i przewidywalny dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Top

#kupa